nie ma to jak podjadanie na świeżym powietrzu, wreszcie doczekałam się altany, w której możemy się relaksować, gościć i spędzać każdą wolną chwilę tego lata....
Altanka jeszcze nie jest wykończona ale najważniejsze,że juz można z niej korzystać, mogę urządzać, dekorować, przestawiać, itd.
Zapraszam więc na mały rekonesans, witam nowe obserwatorki i moich stałych bywalców, może mi coś doradzicie w kwestii urządzania i smaków tego lata:))
W altanie króluje motyw kurek, gęsi i kaczek, kolory bieli i niebieskości, oraz naturalnego drewna i cegły....jest mój upragniony piec z dwoma fajerkami oraz grill...a niebawem będzie wędzarnia....
ale to juz broszka mojego M, który jest w tych kwestiach nieoceniony, gdyż to jego dzieło....z pomocą serdecznego kolegi udało się sprostać mojej wizji:))
Na tarasie stolik powiedziałabym kawiarniany, gdyż tylko serwuję tu desery i kawkę....poniżej pamiętne już śniadanie na tarasie na ptasim obrusie:)
I żeby nie było,że tylko się objadam i wypoczywam, ale tez "Uwalniam tkaniny" z mojej szafy....jak widzicie dla małej 4 miesięcznej Majeczki prezencik oraz poduszki retro na zamówienie....chyba już tyle różowości na ten sezon:))
Okropnie się rozpisałam, nadrobiłam zaległości kulinarne, ale czytelniczych wciąż nie....ponadto winna jestem kilka prezentów oraz wspomnień, ale to już kolejnym razem....
pozdrawiam Was i ściskam
pozdrawiam Was i ściskam
do widzenia
Bea