wtorek, 26 listopada 2013

Filcowana torebka - DIY

Kochani, filcowanie, samo w sobie zwłaszcza na mokro nie urzeka mnie za bardzo, ale oglądając piękne i niepowtarzalne rzeczy, sama też mam ochotę coś wykonać, tak było z tą torebką....
 Rok temu na warsztatach filcowania zrobiłam sobie biżuterię, można ja zobaczyć u mnie w Biżuterii natomiast pozostałość wełny czesankowej leżała sobie w pudełeczku, aż do pewnego popołudnia, kiedy dopadła mnie wena:))
....rozłożyłam warsztat pracy , zapasałam fartuch, zalałam wodą cały stół, ale dzieło ukończyłam...
no, dzieło to to może nie jest, ale mała
wizytowo-kościółkowa torebeczka na pewno:))
 
Zanim zaczniecie oglądać, chciałam powitać nowych obserwatorów i podziękować Wam za zwiedzanie moich progów, co mnie bardzo cieszy:)))

 
Wełna leżała sobie w pudełku, tak jak mówiłam do zeszłego tygodnia, do filcowania na mokro potrzebne są jeszcze mydło i woda oraz folia bąbelkowa


Uszy zrobiłam na samym początku, takie dredy filcowane na sucho, na warstwie folii, ułożyłam pasma wełny , w 3 warstwach, każda w innym kierunku, między warstwy wsunęłam uszy torebki,  pokropiłam  całość solidnie wodą mydlaną i zaczęłam filcować przód torebki.




 
 
Następnie gładziłam rękoma we wszystkie strony polewając wodą, potem przyłożyłam folię z wierzchu i dalej wygładzałam, Uwaga! po bokach całej torebki trzeba zostawić ok 2 cm suchej wełny, aby potem dobrze zafilcować tył torebki ( ja tego nie zrobiłam i potem się narobiłam, żeby wykończyć ładnie).

 
Nie wiem dlaczego nie zrobiłam zdjęcia,( pewnie ociekałam cała wodą), ale jak ufilcujemy przód torebki trzeba na nim położyć formatkę np. z folii bąbelkowej w kształcie torebki i na wierzchu układać pasma wełny tez w 3 warstwach, na tył torebki, wtedy zawinąć do środka te suche pasma pozostawione po bokach (2 cm) , namoczyć i filcować.


 
Jak już dobrze się ufilcuje, jakieś 30- 40 minut całość albo i dłużej , ja namoczyłam w wodzie mydlanej, wycisnęłam ,skręcałam w różne strony, zgniatałam, robiłam kule, rzucałam o blat stołu, a po zakończeniu tej walki rozłożyłam aby sprawdzić, czy wszystkie włókna się połączyły.
 Następnie jeszcze torebkę uformowałam i pozostawiłam do wyschnięcia na 2 dni.


Uwaga; Jeśli gdzieś włókna się nie połączyły, trzeba dofilcować te miejsca igłą na sucho.


 
W międzyczasie uszyłam podszewkę i przyszyłam magnesiki 
 

 
 
 


Podszewkę wsunęłam do środka i za pomocą kleju do tkanin i innych tworzyw przyklejałam partiami, zaciskając spinaczami, żeby się skleiło. Trwało to może ok 1 godziny i podszewka z torebka została sklejona.








Tak torebka  wygląda z przodu i z tyłu, przypięłam kwiat, który tez noszę jako broszkę, ale stwierdziłam, że  i na torebce wygląda wdzięcznie... co Wy na to???

 
Tak ukończyłam pierwszą i przedostatnią torebkę filcowaną na mokro, albowiem mam w planie jeszcze jedną w kolorach szaro-czarnych. Przy filcowaniu zadziwia mnie i zachwyca to, że każda rzecz jest niepowtarzalna i inna poprzez nakładanie się na siebie włókien wełny, nie dziwię się pasjonatkom filcowania, że nie mogą zaprzestać wykonywania różnych pięknych rzeczy z filcu:))
 
Tymczasem dziekuję za Waszą uwagę i chętnych odsyłam na Youtoub`a oraz blogi o filcowaniu, a zarazem pozdrawiam i zapraszam ponownie  ~Beata~

wtorek, 19 listopada 2013

Szydełkowe pelerynki,kwiatki,koraliki

Witam serdecznie moich sympatyków i gości  chociaż ostatnio nie blogowałam, cały czas działałam, co będzie widać poniżej, czas jesiennych chłodów sprawił, że trzeba więcej zakryć niż odkryć.....
zrobiłam więc  dwie pelerynki oraz pasujące do nich mitenki, oczywiście na szydełku, bo to najlepiej mi wychodzi:))
Potem nabrało mnie na kwiatki no i koraliki szydełkowe i tu muszę przyznać, że te ostatnie robiło się najgorzej, natomiast kwiatki, polecam wszystkim, bardzo szybko i łatwo....







 
 
 





kwiatki można przypinać do sweterków, kurtek, płaszczy, czapek, rękawiczek, szali...... i to mi się najbardziej podoba, że można je tak wykorzystać, szkoda, że innych rzeczy nie da się tak wykorzystać:))





 
koraliki zrobione z kordonka cienkim szydełkiem półsłupkami, kolor korali powinien być zbliżony do koloru nitki, żeby spod spodu nie prześwitywał kontrastowy kolor, ja miałam różowe:))


 
 
inspiracje na pelerynki, czapki i szalik czerpałam głównie z tej gazetki
 






a na zakończenie chciałam Wam pokazać serwantkę, którą będziemy teraz odnawiać, korniki już poszły hen..., teraz szpachla, papier ścierny, itd...




 Dziękuję wszystkim odwiedzającym za chwilę uwagi, i miłe komentarze, zapraszam i zachęcam do robótek ręcznych zwłaszcza tych drobnych, które można z powodzeniem wykonać w jeden wieczór .....
całuśne pozdrowionka
Beata





















 
 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Nalewki domowe - radość dla podniebienia

Wreszcie zakończyłam zlewanie nalewek,



w sobotę zlałam ostanie tj. nalewkę winogronową
i z czarnych jeżyn "Smoczą krew", przepisy na nie znajdziecie pod etykietą "Smakołyki", obydwie robiłam po raz pierwszy, ale po spróbowaniu muszę przyznać, że są takie jakich się spodziewałam, to znaczy wyczuwa się wyraźnie smak winogron i jeżyn
jednak według mnie a raczej moich upodobań wszystkie nalewki ma pod sobą
AGRESTÓWKA, dla mnie jest to specjał i robimy ją od trzech lat,
poniżej możecie zobaczyć jak ją przyrządzam od początku,  przede wszystkim agrest musi być bardzo dojrzały, bo taki jest najlepszy, ja mam jeden krzak i zrywam z niego ok.1,5 kg agrestu, dokładnie myję i usuwam szypułki, następnie wsypuję do słoja nagniatam tłuczkiem do ziemniaków i zalewam alkoholem. Odstawiam na miesiąc. Następnie zlewam nalew, a owoce zasypuję cukrem, dodaje laskę wanilii i odstawiam na 2 tygodnie, po czym zlewam oba nalewy i mieszam. Rozlewam do butelek i delektujemy się kiedy chcemy, chociaż mówi się, żeby nalewki odstawić na 1, 3, 6 miesięcy. Mam agrestówkę roczną i widzę, że jest różnica w smaku, ale ta młoda też jest dobra- miodzio!


 A teraz składniki i proporcje:
1 kg dojrzałego agrestu
 1/2 l. spirytusu
1/2 l. wódki
1/2 kg. cukru
1 laska wanilii, lub aromat waniliowy, albo nie koniecznie




 

Powyżej jest agrestówka, ma piękną czerwoną barwę i lekko kwaskowy smak, gorąco polecam, agrest po zlaniu nalewu przekładam do słoika i dodaję do ciast
i deserów, jest bardzo dobrym dodatkiem:))
 
W ogóle moja przygoda z nalewkami zaczęła się 4 lata temu, kiedy to razem ze znajomymi byliśmy na Jarmarku Ludowym w Skansenie w Kolbuszowej k. Rzeszowa i tam podawano jadło swojskie no i oczywiście trunki też, tak więc próbowaliśmy jednego i drugiego i zakupiliśmy kilka małych naleweczek. Nawet nie wiem kiedy zrodziła się nam myśl, że skoro robimy przetwory jakie tylko, to dlaczego nie spróbować nalewek i tak od  wiosny 2011, jak pojawiają się owoce tak my i znajomi zbieramy, obieramy, zalewamy, odstawiamy, zlewamy....itd., aż w końcu nadchodzi czas, że się zbieramy i degustujemy i porównujemy smaki, a te z każdym łyczkiem są coraz wyborniejsze ... Na degustację przychodzą też chętni i Ci ,którzy nalewek nie robią,
ale zaszczepiliśmy tą pasją jeszcze kilka osób...
W ciągu całego sezonu owocowego wymieniamy spostrzeżenia, informujemy się kto co robi, czy już zlewał, czy zakładał nową, czy dodawał wanilii, rumu, cynamonu czy już próbował itp.,  cała historia tworzenia:))

  
 tutaj nalewka z aronii tzw. listkówka oraz w tyle
z czarnego bzu w miodowym kolorze...




NALEWKA Z KWIATÓW CZARNEGO BZU
50 baldachów czarnego bzu
2 cytryny, 3 limonki
1 l spirytusu
1 l wody
70 dag cukru
można dodać łyżeczkę sproszkowanego korzenia arcydzięgla

Baldachy czarnego bzu zerwać w porze najlepszego rozkwitu, umyć, włożyć do wyparzonego słoja przekładając je plasterkami dobrze wyszorowanych cytryn bez pestek.
Przygotować syrop z1 l wody i 70 dag cukru i wystudzić, następnie zalać bez i cytryny w słoju. Odstawić na 7-10 dni w słonecznym miejscu pod płóciennym przykryciem. Od czasu do czasu mieszać wyparzoną łyżką aby zapobiec fermentacji ( widok i zapach nie jest zbyt ciekawy:((
Następnie przelać do drugiego słoja przez podwójnie złożoną gazę, zalać spirytusem oraz sokiem z 3 limonek.
Szczelnie zamknąć i odstawić na 6 tygodni od czasu do czasu potrząsając słojem przez kilka dni, a potem pozostawić w spokoju aby się dobrze sklarowała. Po tym czasie przefiltrować nawet 2,3 razy przelać do butelek i odstawić na 1 miesiąc aby się przegryzła. Na dnie butelki i tak cały czas jest osad, ale barwa jest piękna miodowa i smak ciekawy, bardzo dobra na zimowe chłody i przeziębienia:)) i jedna z niewielu, która nie jest czerwona:))
 






WIŚNIÓWKA (szybka, z dodatkiem rumu i brandy)
1 kg dojrzałych wiśni  z pestkami ( kilka pestek rozgnieść)
1 litr spirytusu
Syrop cukrowy ugotowany z 250 dag cukru i 0,5 l wody- ostudzony
kilka goździków
Wszystko razem umieścić w słoju, zamieszać i pozostawić w zamknięciu w cieple na dwa tygodnie.
Zlać i już wiśniówka jest gotowa do spożycia. Dla podniesienia smaku ja teraz dolewam 100 ml rumu
(i lub brandy).
Jeszcze uwaga! Tylko dwa tygodnie nie dłużej, ponieważ pestki mogą wydzielać szkodliwe dla zdrowia pierwiaski.

 
 
 
ta wiśniówka jest bardzo dobra a zaletą jej jest , że robi się szybko, w tym roku drylowałam wiśnie, żeby potem je użyć do masy do ciasta;))
w tamtym roku robiłam również wiśnie i brzoskwinie w rumie, tymi najchętniej delektujemy się z koleżankami jak się spotkamy i np. filcujemy albo robimy bańki i stroiki świąteczne:)) polecam...

 
 
LISTKÓWKA Z ARONII
 
100 liści z wiśni
1 szklanka aronii
1 litr wody
Podane składniki zagotować, ostudzić i ponownie zagotować. Zestawić z ognia i odstawić na 8 godzin. Następnie przecedzić na sicie lekko ugniatając. Następnie dodać;
40 dag cukru
1 płaska łyżka kwasku cytrynowego
Wszystko razem zagotować i ostudzić.
Na otrzymany 1 litr wywaru aroniowego dodać:
0,5 l. spirytusu
0,25 l wódki
Wszystko wymieszać i rozlać do butelek. Nalewka jest gotowa od razu do spożycia. Wychodzi jej dużo i ma specyficzny słodki smak i wcale nie cierpki jak by się zdawało.
 


 

 LIKIER MIĘTOWY
robiony po raz pierwszy też zaskoczył mnie swoim smakiem i kolorem, a robiony ze świeżej mięty:

1 szklanka liści mięty świeżo zerwanej
0,5 l spirytusu
0,5 l wody
35 dag cukru

Liście zalewamy spirytusem w słoiku i odstawiamy pod zamknięciem w ciemne miejsce na tydzień, od czasu do czasu wstrząsając słoikiem. Następnie przecedzamy.
Gotujemy syrop cukrowy ok 1-2 minuty i studzimy. Mieszamy syrop z nalewem i rozlewamy do butelek.
Trzeba go odstawić do sklarowania ale po 2 ,3 miesiącach nabiera wyraźnego smaku i koloru złamanej zieleni.




 
ORZECHÓWKĘ robiłam 2 lata temu i mam ją do dziś, ma mocny wyrazisty smak i taki kolor, jest dobra zwłaszcza przy dolegliwościch żołądkowych i popija się ją przede wszystkim wtedy, ale to zależy od upodobań oczywiście, przepis gdzieś przepadł...
 

 

 



W roku ubiegłym robiłam również RATAFIĘ, na którą składają się wszystkie owoce tak jak się ukazują począwszy od czereśni i truskawek, po wiśnie, śliwki, porzeczki itd., na  jabłkach i gruszkach kończąc, cały czas dosypuje się cukru i dolewa spirytusu. Proces trwa 4-5 miesięcy aż do zlania. Zużywa się po ok 20 dag każdego owocu oraz od 1,5- 2,5 l spirytusu i 1- 1,5 kg cukru.
Możecie sobie wyobrazić jaki ma cudowny bukiet smakowy, jeszcze mam 1 karafkę z ubiegłego roku, ma ciemno czerwony kolor i niepowtarzalny wyborny wieloowocowy smak...
 
 
 Z wielką chęcią zaprosiłabym Was kiedyś do mnie na degustację, oj byłoby o czym opowiadać, biorąc pod uwagę szeroki wachlarz zainteresowań i pasji każdej
z nas,
tymczasem polecam moje sprawdzone przepisy, z których nalewki  na pewno się udadzą i uprzyjemnią nie jeden wieczór w gronie przyjaciół i rodziny
 
 
Dużo zdrowia dla wszystkich ~~ Beata~~
 
 
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...